środa, 28 marca 2012

to tylko wiatr.

Co za dzień. Taniec nieokiełznanej energii.
Obudziło mnie wcześnie.
Obudziło, zdecydowanie. Mam to uczucie czasami, że coś mnie budzi, jakby myśl przewodnia nowego dnia.
Wcześnie rano, zanim świat ruszy do boju, czuć w powietrzu taką świeżość doznań, czystą energię. Żadna inna pora dnia nie ma w sobie tyle, co wczesny poranek.
Pobiegłam nad jezioro, za mną stado psów.
Już od paru dni wstaję wcześnie i biegnę nad jezioro. Nacieszyć się ostatnimi chwilami samotności.  Zmiany idą, wprowadzają się sąsiedzi.Dla mnie jest to równoznaczne z zamknięciem bardzo pięknego, wzbogacającego rozdziału.
Od wielu dni się tym zamartwiałam.
Drzewa, pusta droga, przestrzeń, światło, woda,historia ludzi, którzy kochali to miejsce przede mną.Dziewiczość.Oszałamiające piękno.

Idąc od strony pastwiska dom otoczony jest świerkami, jakby wyspa.  Zawsze się tak tu czułam.

Aż dziś zrozumiałam, że czasem kocha się po to tylko, by cierpieć.
Nikt w kogo nie wrosło miejsce z korzeniami, nie zrozumie pustki rozstania.
Ale o to chodzi właśnie. Dostawać i oddawać. Zakorzeniać i wyrywać.

Czasem przechodząc obok tego miejsca, myślałam, co za szczęściarze tu mieszkają.
By zaraz potem uświadomić sobie, przecież to ja tu mieszkam.
To miejsce, gdzie będąc zawsze na miejscu, codziennie wyrusza się w podróż.Zabiera Cię wiatr w ogromnych drzewach, fale na jeziorze, galopujące konie, przestrzeń i zapach trawy. I jeszcze rozbudzona wyobraźnia.


Po moim planowym biegu w zdłóż jeziora, okazało się, że konie uciekły z pastwiska, ganiając za nimi resztkami sił, śmiałam się z siebie i tych moich wcześniejszych biegów dla przyjemności.
Koń stworzon do biegania, jak ptak do latania.

A potem z nad mgły, za jeziorem pokazało się słońce.
Z tego piękna, wykąpałam się w lodowatej wodzie.
Wyskoczyłam czerwona z wody, czując się jak bohater, wojownik jeziorny ! Nie było dziś na mojej drodze osoby, która by mogła skrzywdzić mnie spojrzeniem, słowem, czynem nawet. Przebiegłam przez dzień, jakby po grzbietach fal. Niesiona lekko ich siłą, z prądem, dynamicznie i radośnie !!

Jest wieczór.
Człowiekowi, mimo poczucia przynależności do świata natury, trudno jest okiełznać jej siłę.
Po pędzącym, pracowitym dniu, podjechałam pod dom, z samochodu obserwowałam, co wiatr wyprawia z drzewami.
Coś we mnie pękło wtedy. Zrozumiałam utratę mojego teraźniejszego świata. Jej realną nieuchronność.
Wyrywane z korzeniami zrealizowane marzenia.
Szloch, histeria z najgłębszego wnętrza.
Ale tak ma być, tak jak się wszystko rodzi w przyrodzie i umiera, dając miejsce nowemu, tak człowiek, poddany prawom natury, tworzy w sobie miejsce na coś, co potem musi utracić.
Respektuję te prawa. Nareszcie zrozumiałam. Już chyba mogę stąd odejść.
 Słysząc na zawsze wołanie jeziora, będę robić w sobie miejsce na nowe. I nasłuchiwać....zawsze....
Wiatr miesza człowiekowi w głowie, może to tylko to ?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz