środa, 23 listopada 2011

czas zimowy, początek

Mieszkając na wsi odczuwalne są tylko dwie pory roku, czas letni, czas zimowy.
Czas zimowy to życie w ciemności, powitanie dnia odbywa się, gdy słońce jeszcze nie wstało (przez wiele tygodni na Pojezierzu jakby nie wstaje w ogóle) , po południu  ciemno znów.
Dla mnie to czas podróży.
Od długiego już czasu i posiadania nie określonej liczby kotów, psów i koni pod opieką  a przede wszystkim ogrzewania siebie samej ogniem z kominka - jedynie podróży książkowych.
Przychodzi mi czasem do głowy cień oskarżenia własnej niemocy twórczej brakiem kontaktu z  ludźmi z "tamtąd", ze świata gdzie mnie nie ma. W przeszłości, przed CZASEM ZAPUSZCZANIA KORZENI nie opuszczało mnie poczucie, że mogę być, czyli jestem, wszędzie.
A teraz tu.
Buddyjskie tu i teraz ?
Kiedy męczy mnie moja miękka, wiejska wygoda, niepokój CZASU, być może przeciekającego przez leniwe, zaczytane wieczory, na granicy snu przychodzi przeświadczenie, że jesteśmy tu tylko na chwilę. Czy nasz czas  na Ziemi jest  koniecznością gromadzenia ciekawych zjawisk, czy wypełnianiem stawianych celów ?
A co jeśli jest żartem wieczności, przemijającego czasu ?
Do mnie przyszło, że  --------- radością. Zrobiło się lekko, przestronnie, wcale nie banalnie.
Podkładam do kominka,słucham szeptu kolejnego czarnego jak smoła wieczoru. I marzę. Że uda się kupić ten stary dom, że starania w tym kierunku nie pozbawione są sensu.
Czas zimowy jest po to właśnie.

piątek, 18 listopada 2011

galopem przez dni

Jest taki moment galopując na koniu po otwartej przestrzeni łąk, kiedy można jeszcze użyć świadomie umiejętności zapanowania nad koniem, poproszenia- zwolnij Przyjacielu, chcę panować nad naszą wspólną prędkością. Jednocześnie pojawia się pokusa przyzwolenia na szybciej,a więc  leć, zabierz mnie tam, gdzie nie sięga myśl, nie mam już kontroli.Od jakiegoś czasu tak upływa moje życie, na bezwolnej fali, bez planu, tylko ślepe zaufanie w instynkty i zachwyt światem przyrody, po które być może sięga pędzący koń.Czy świadomie zdecydowałam się na kupno starego domu, do którego zimą nie ma dojazdu ? Nie, czuję tylko, że tak trzeba. Kiedy weszłam tam pierwszy raz, przestałam się nad tym zastanawiać.
Nawet nad tym, że nigdy nie chciałam zapuszczać korzeni.Naiwnie wierzę, że korzenie też można odciąć. Bez bólu.
Zobaczymy.