środa, 14 grudnia 2011

Instynkt

Pisałam niedawno o odczuwaniu tego, co wokół -  instynktem, podczas doświadczenia jakim dla jeźdźca jest naprawdę szybkie tempo w otartym terenie na pędzącym koniu.
Chciałabym wrócić do wątku postrzegania instynktem w kontaktach z ludźmi. Moim naturalnie rozwiniętym rytmem jest wewnętrzne wołanie instynktu, nie rozumu.
Nie ufam rozumowi, odrzucam narzucone mi role, mimo poczucia zagrożenia, że działam na swoją szkodę, często podczas nocnych rozważań, kiedy w spokoju spotykam się z własną ułomnością, próbuję powoływać się nawet na staropolski model wychowania, gdzie z szacunku dla innych tłumiło się własne emocje, dzieci nie wtrącały się w rozmowy dorosłych, a ludzie posiadali wspaniałą, zapomnianą dziś cechę przemilczana słabości swoich sąsiadów.Nic to, moje postrzegane to wołanie instynktu, nie rozumu.
Jak pisał Terzani, serce to wspaniały instrument rozumowania, traktujemy je jak rzecz, którą można wyjąć, włożyć z powrotem, zastąpić pompą. Przez to, rozumiesz, co twierdzi rozum...ale nie  - r o z u m i e s z.
Prawdziwe rozumienie wykracza poza rozum i  bazuje na instynkcie, na sercu.
Jeśli czuję, że ktoś kieruje we mnie złe intencje, jestem zwierzęciem, nic we mnie z dobrze wychowanej panienki, kulę się w sobie, warczę, szukam możliwości ucieczki, na koniec w panice atakuję.
Na szczęście mam tą wspaniałą możliwość wylizania w samotności swoich ran.





By prawdziwie spotkać się ze światem, człowiek potrzebuje spotkania z samym sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz