Moja karta Tarota na ten czas –
KSIĘŻYC. Karta oznaczona numerem 18, po zliczeniu daje liczbę 9,
czyli pewną część końcową etapu wędrówki, gdzie w samotności
trzeba rozeznać się w tym, co będzie. Wielki rak w karcie to chęć
odwrotu, ucieczki, do chaosu.
Trzeba go ominąć i pójść dalej, w
słońce, w życie, wyjść naprzeciw przeciwnościom....
Już dawno Tarot przestał mnie
zaskakiwać, niczym mroczny przyjaciel, zna moje myśli, zanim
opowiem mu, w którym miejscu wędrówki się właśnie znajduję.
Cenię sobie tą ciemną znajomość,
ponieważ człowiek w trudnych chwilach zawsze jest sam.
Przynajmniej ja , nie umiałabym
zrzucić na bliskie mi osoby, które przecież są wokół mnie,
ciężaru, który noszę w sobie. Głównie dlatego, że odbywa się
to za pomocą słów, które są zatrute, przepełnione na wskroś
trucizną.
Czas przejścia w przyrodzie bywa
bolesny, trudny. Wiedzą o tym żurawie, które przylatują, kiedy
jeszcze ziemia ich nie przytula ciepłem płynącym z jej wnętrza i
brakuje pożywienia. Wiosna przychodzi poprzez roztopy, zimne wiatry,
wilgoć i chłód. Trwa to czasem długo i odbiera nadzieję, że
wiosna kiedykolwiek nadejdzie.
Jestem częścią tego wspaniałego
spektaklu widzianego pod postacią przyrody, oraz dużo
potężniejszego świata niewidzialnego, oraz jego małego,
karykaturalnego brata – świata stworzonego przez ludzi. Piekła na
ziemi, w pewnych okresach życia.
Mogłabym zalewać się łzami, wyć po
nocach, gdzie nikt i tak nie usłyszy i złorzeczyć.
Dać ujście ciężarowi, który
zabiera mi oddech i przesłania wzrok.
Zamiast tego wertuję zrezygnowana,
zapisane od paru ostatnich lat kartki znad jeziora, próbując
znaleźć odpowiedź, jak mogłam dopuścić do wyhodowania w swoim
życiu tej strasznej, trującej rośliny – mojej rzeczywistości.
Kiedy stała się drzewem, przysłaniającym horyzont ?
Kiedy przestałam słuchać swojego
wewnętrznego głosu, który tyle razy krzyczał we mnie – zawróć.
Do nikogo nie mam żalu, nawet do tych,
co odwracają się do mnie plecami, nawet do tych, których cieszy i
satysfakcjonuje moja porażka. Nigdy wcześniej nie znałam nikogo
takiego, kto zdolny byłby do takich wynaturzeń. Skoro pojawili się
na mojej drodze, możliwe, że przyciągnęły ich moje negatywne
wibracje, czyli zapracowałam sobie na to.
Jedyne co mnie boli, to zdrada siebie
samej, tylko wyhodowanie tego drzewa.
Przejdę przez tą drogę, nie
przypadkowo spotykam na swojej drodze Mistrzów uczących pokory.
Jeszcze wiele walki przede mną, walki
z samą sobą, czuję to.
Ale gdzieś w przebłyskach między
ciemnością na polu walki, widzę same wspaniałości życia. Droga
się przecież nie kończy, a stan teraz jest zaledwie snem. Nie
jestem jeszcze gotowa, by się obudzić i uświadomić sobie
iluzoryczność ludzkiego mniemania o zdarzeniach.
Regres, symbolizowany przez raka na
karcie Tarota, jest czasami konieczny, aby rozliczyć się z
przeszłością, włożyć ją do sztambucha wspomnień i pójść
dalej.