W połowie sierpnia wspólnie z Andrzejem
Makacewiczem zorganizowaliśmy w Karpnie
obóz jeździecki JNBT.
Mija właśnie miesiąc po skończonym obozie a wciąż nachodzą przemyślenia, które kreują się głównie podczas pracy z końmi.
Jak często powtarza Andrzej, natural jest drogą
bez odwrotu i to się potwierdza. Mimo, że od wielu lat pracuję z końmi, uczę
się na nowo przy koniu stać, poruszać, patrzeć.
W codziennej pracy i zabawie z
koniem najtrudniej chyba jest mi ocenić postęp. Każdego dnia zaskakuje mnie jak
szybko uczy się koń.
Co się kłębi w końskim łbie od jednego ze mną spotkania do
drugiego, że trudności znikają same ? To dodaje skrzydeł, ale czy coś
rzeczywiście osiągnęłam ? Zabieram konia na spacer, pokazuję wzrokiem – właź na
tą skarpę, koń idzie. Niby nic, wciąż jesteśmy daleko od wysokiej sztuki
ujeżdżenia. Jednak moment podjęcia decyzji przez konia, zgodnej z moją sugestią, jest dowodem komunikacji i zrozumienia.
To naprawdę wspaniałe uczucie.
Andrzej Makacewicz dał swoim studentom
genialny w swojej prostocie model : zaufanie, szacunek, dominacja. Trzy równe fragmenty układanki w pracy z
koniem.
W konfiguracji takiej, że każdy koń jest inny, jego i nasze tempo
uczenia różne, zaufanie i jego brak, wcześniejsze doświadczenia konia o których
nie wiemy i wiele innych czynników, które tworzą nieskończenie wiele
sytuacji, prosty model się komplikuje.
Pocieszam się, że praktyka czyni
mistrza i o ile życia starczy, rozwikłam zagadkę modelu na trzy.
Jak na razie zrozumiałam jedno :
Andrzej mówi że SZACUNKU od konia
wymaga.
W moim odczuciu na szacunek konia trzeba sobie zasłużyć. Mieć w
sobie spokój, pewność siebie i wiele
innych pozytywnych cech. No i jeszcze
przydałby się orient. Poza orientem z którym się człowiek rodzi i wtedy jest
łatwiej, nad pozostałymi cechami trzeba pracować, zanim się po szacunek do
końskiego boksu włazi. Bo konia nie oszukasz a jak nie masz szacunku to
niestety ( dla konia) rodzi się agresja. A koń agresji nie szanuje, tylko
ucieka a w ostateczności atakuje.
Inaczej jest z dominacją. Poza
końmi dzikimi i wyjątkami, nasze poczciwe osiołki zdominować nie trudno, w
człowieku jest potrzeby dominacji bardzo dużo i łatwo nam to przenieść na
relację z koniem.
I jak już nic nie wychodzi to
wracamy do modelu Andrzeja, żeby sprawdzić ile czego miało być, ponieważ na
samej dominacji prawdziwy naturals daleko nie zajedzie. Chodzi przecież o coś
więcej.
Wracając do letniego obozu, poza końmi ważni są ludzie.
Obserwowałam z zainteresowaniem
dynamikę stada uczestników obozu i chciał nie chciał miałam w dynamice swój
udział. Najwięcej się człowiek uczy od trudnych osobników. Dotyczy to zarówno
koni jak i ludzi.
Poza planowymi zajęciami z końmi
na round pennie, z ziemi z siodła i w terenie, uczestnicy obozu nie marnowali
czasu.
Były zajęcia z jogi o świcie nad
jeziorem, wieczorne pławienie koni, wyjazdy w małych grupach na galopy, śpiewy
przy pianinie, relaks w ruskiej bani i nocne zaleganie pod barem. Tam zwłaszcza
była okazja pojąć trudną sztukę życia z końską pasją. Tam tez można było
załapać trochę orientu.
Jako organizator mogę powiedzieć, że
„naturalsi „ to fantastyczni ludzie.
Było nas ponad 30 osób z końmi
własnymi i pożyczonymi z Ośrodka w Karpnie.
Przebywanie z końmi na co dzień,
zwłaszcza na pięknych terenach Pojezierza Drawskiego, dostarcza życiu wielu
niezwykłych doświadczeń, ale wyjazdów w teren 30 koni na kantarach, nie zapomnę
nigdy.
Zapamiętam konie zrelaksowane
jakby były na pastwisku w stadzie, swobodne galopy na ogromnych, otwartych
przestrzeniach łąk. Konie, których problemy rozwiązały się same. Tylko pozwolić
im być najpierw koniem, potem wierzchowcem.
Przez te kilka dni koń stał się
towarzyszem człowieka w pracy i zabawie. Pod tym względem wszyscy cofnęliśmy
się w czasie lub nawet w inną rzeczywistość. Może w tym tkwi tajemnica
ogromnego sukcesu obozu ?
Poznając ludzi zainteresowanych naturalnymi
metodami pracy z koniem, czuję, że dzieje się coś ważnego. Dostajemy do ręki
narzędzie do codziennej pracy w różnych stajniach w całej Polsce. Potem okazuje
się, że oglądam ludzi z obozu na oficjalnych imprezach końskich, jak pokazują
fantastyczne rezultaty pracy ze swoimi
końmi. To daje poczucie przynależności do ruchu, który rozwija się i ma sens.
Mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy.